Odwiedziny chorych ‚na miejscu’ w Krasnoszorze. Przez śniegi – trzeba parę kilometrów zrobic na piechotę, po górach. Roza – (tak na imię ma parafianka, która prowadzi do chorych), zasuwa pod górkę bez problemu, a ja ledwo dyszę. Staram się nie przyznawać do tego, że jestem taki ‚słaby’. Ale radość chorych wynagradza z nawiązką trudy wspinania. Na koniec pani Roza zaprasza na obiad – rewelacja !