2018.05.06-07 Wyjazd do Polski

Dziwna sprawa. Każdy wyjazd z parafii poprzednich, nawet tych najbardziej kochanych, wiązał się z oczekiwaniem na chwilę wyjazdu. Tu odwrotnie, jeszcze nie wyjechałem a już myślę o parafii.
Dzień wcześniej, wieczorem zawiozłem sutannę do połatania, porobiło się trochę dziur, podszewska prawie zniknęła. Jak wrócę z Polski, ma być już gotowa :). Niedzielne Msze św. bez sutanny, tylko w albie. Ostatnia Msza w Czereszu. Na koniec jeszcze starsze małżeństwo potrzebuje przystąpić do Komunii. Wracam do kościółka po Najświętszy Sakrament. Zawożą mnie samochodem, wysiadam z auta i dopiero teraz zauważam, że jestem w stroju ‚cywilnym’, wstyd, ale babcia i dziadek ucieszeni, że kniez przyniósł Pana Jezusa.
Jeszcze droga do Stryja, nocleg u ks. Wojciecha – ‚sprawcy’ mojego wyjazdu na Ukrainę, i jutro do Polski.
Jak zwykle pobłądziłem na trasie. Korzystam z GPS, ale ten model z mapami Rosji, Ukrainy itp, został przez kogoś w intenecie nazwany ‚zemstą Putina’. Coś w tym jest, bo jazda z tym GPS-em zwykle prowadzi przez bezdroża. Trafił mi się do przejechania mostek (na zdjęciach można go zobaczyć), w czasie przejazdu czułem się jak na off-road, ale ludzie tam jeżdżą codziennie. Przeżegnałem się i jazda. Po przejeździe zatrzymałem się aby zobaczyć czy jeszcze stoi i wtedy pstryknąłem zdjęcie :).
Kolejny etap podróży to odwiedziny u kuzynów pod Tarnowem. Chciałem stamtąd pojechać we wtorek rano do konsulatu w Krakowie, jednak ze względy na środowe ukraińskie święto, udało się umówić wizytę na czwartek. Nic straconego, wizyta u rodzinki – z ‚dobrem narodowym’ i domową kiełbasą – też się przyda, chwila odpoczynku, nocleg i w drogę do brata.